niedziela, 27 maja 2012

Opowieść z Dzikiego Wschodu (cz.2) - krajka

Oto wełniana krajka, która powstała na szkolnych warsztatach* tkania na tabliczkach. Jej wzór jest wynikiem konsekwentnie powtarzanej pomyłki - według mojego projektu miał bowiem przedstawiać romby :) Sam wzór i układ kolorów można zaprojektować i jest to tak przyjemne, jak późniejsze tkanie. Gorąco polecam! 
Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tej technice, to odsyłam do postu na blogu Dorartthei, lub własnych poszukiwań internetowych pod hasłami: tablet lub card weaving. Ja na razie wracam do kończenia prac dyplomowych. To jeszcze potrwa, niedługo, ale jednak...
Wybaczcie jakość zdjęcia po lewej - jest zrobione aparatem telefonu...

*ULRA w Woli Sękowej k/Sanoka

sobota, 26 maja 2012

Opowieść z Dzikiego Wschodu (cz.1) - tabliczki do tkania (Tablet Weaving)

Jak tak patrzę na kilka ostatnich postów, to wychodzi mi na to, że pokazuję w nich same szkolne prace. Tym razem też nie będzie inaczej, bo oto przed Wami dębowe tabliczki do tkania! Wykonane w ramach zajęć z form użytkowych: obrabiane dłutem, szlifierką, wiertarką i papierem ściernym. A potem wykończone farbami akrylowymi i poliakrylowym lakierem. I pewnie nie będą to ostatnie tabliczki, jakie zrobiłam, bo już mi się marzy zestaw większy niż tych 10 sztuk i wykonany ze sklejki o możliwie najmniejszej grubości... Marzy mi się, bo widziałam jakie to daje możliwości. O, na przykład, tutaj. Ale to dopiero w wakacje :)
W następnym poście pokażę efekty mojej pracy z tabliczkami.

środa, 23 maja 2012

15. Sznurkowe opowieści - Błękitny filigran

Ta bransoleta to moja szkolna praca i kolejna wariacja na temat biżuterii z ceramiką. Oczywiście znowu we frywolitce i to podwójnej: na sznurkową bazę - ze szkliwionymi kobaltową glazurą koralikami - nałożyłam filigran z błękitnego kordonka (Garden to był chyba...). Nic dodać, nic ująć :)

środa, 16 maja 2012

Yoyo, jo-jo! O, yeah :)

Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że będę robić broń!!! No, dobra, żartowałam :) 
Zabawkowe jojo prawdopodobnie wywodzi się od dawnej filipińskiej broni, z którą polowano na nadrzewne zwierzęta... Cóż, trudno mi zweryfikować tę informację, ale nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy rzeczy zmieniają swoje przeznaczenie i miejsce w kulturze. Z drugiej strony jojo było podobno znane w Chinach, a już na pewno w starożytnej Grecji w V wieku przed Chrystusem. Ach, dawni przedstawiciele ewolucjonizmu i dyfuzjonizmu (w etnografii) mieliby tu pole do popisu i możliwość przedstawienia swoich teorii na tym pięknym sklejkowym przykładzie:)))
To konkretne jojo jest zrealizowaniem, w ramach szkolnych zajęć z form użytkowych, moich dziecięcych marzeń o posiadaniu tej kieszonkowej zabawki. I to wydaniu klasycznym, czyli bez łożyska umożliwiającego wykonywanie różnych "ewolucji" w 5 stylach... Za to ze sklejki, toczonego kołeczka*, farb akrylowych i takiegoż lakieru oraz sznurka skręcanego własnoręcznie z kordonka Ada 5 (Ariadna) w kolorze 404.

* Serdecznie dziękuję mojemu Teściowi za pomoc w zamontowaniu rzeczonego kołeczka :)

wtorek, 8 maja 2012

Zawsze musi być ten pierwszy raz...

Po raz pierwszy moje prace zagościły na prawdziwej wystawie! Do IV edycji ogólnopolskiej wystawy rękodzieła artystycznego "Z nici Ariadny" zgłosiłam dwie - pokazywane wcześniej na tym blogu - serwetki wykonane z nici Zefir i Ada (kremowo-beżowa) oraz Kaja (biała). Obie zostały zakwalifikowane i będą "wystawione na pokaz" w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi od 10 maja do 2 września 2012 roku. Cieszę się, jak dziecko, że znalazłam się w doborowym towarzystwie rękodzielników!