poniedziałek, 31 października 2011

Łucznictwo

Na wiklinowe ścieżki wkroczył "łucznik". Bo czyż nie z arkadami kojarzyć się może splot ścianek w tym typie koszyka zwanym tacką ażurową? Wyplata się całość szybko. Na tyle szybko, że ręce zdążą się tylko rozgrzać, a praca jest już skończona. I trzeba zrobić kolejne - chociażby tylko małe - "łucznicze" ćwiczenie, żeby nie zostawiać dłoni z tym szczególnym rodzajem niedosytu... A ponieważ wszystko, co małe (nawet jeśli nieco koślawe...) jest urokliwe, to dwa maleństwa znalazły się w dobrych rękach zanim zrobiłam im zdjęcia :)

piątek, 28 października 2011

5. Zaległe kolory jesieni, czyli sznurkowych opowieści część kolejna

Po zapowiedzi zimowej wracam do aktualnej pory roku i dalej działam w sznurkowym materiale. Zadziwiło mnie w nim to, że czerwony
sznurek bawełniany jest mniej gładki niż szary: zgrubienia utrudniające zaciąganie kółeczek pojawiały się znacznie częściej niż na wersji zgrzebnej. Ciekawe czemu?
Oczywiście pracuję czółenkiem dentystycznym (bo na nie da się nawinąć koraliki o średnicy 1 cm, jak te z barwionego koralu właśnie) i dużym czółenkiem granatowo-niebieskim.

czwartek, 27 października 2011

Opowieść zimowa mlekiem i miodem płynąca

Skończyłam, skończyłam, skończyłam! Powiększyłam "opowieść zimową" do 29 cm średnicy i pracę uważam za zakończoną. Dopowiedzenie w tytule dodałam w nadziei, że zima - mimo że długa i mroźna - będzie właśnie mlekiem i miodem płynąca. I nie mam tu na myśli napitku podawanego podczas przeziębienia, a wielość zrealizowanych pomysłów rękodzielniczych. No, zrealizowanych chociażby ze względu na to, że dzierganiu sprzyjają długie zimowe wieczory przy grzanym winie...

wtorek, 25 października 2011

4. Sznurkowe opowieści - Czarny pazur

W czarnej rozpaczy - związanej z bulbą - przypomniałam sobie jednak szczęśliwie, że nie pokazywałam pewnego naszyjnika, który obfociłam już jakiś czas temu. Jest z tej sznurkowej serii robionej na czółenku dentystycznym, a ozdobiłam go onyksami upolowanymi na tegorocznych targach "Złoto, srebro, czas".

niedziela, 23 października 2011

Opowieści zimowej ciąg dalszy

Kolejny post bez obrazków, bo na razie nie robię nic całkiem nowego. Zdecydowałam się jednak powiększyć serwetkę, którą pokazywałam jakiś czas temu (Opowieść zimowa). No i stosuję tę "terapię frywolitkową" na bulbę przeklętą, czyli ganglion - zwany też uroczo torbielą galaretowatą. Cudne nazwy, nieprawdaż? Bulba to mój wymysł...
Zmieniłam nici z naturalnego Zefira na Adę (30 tex) Ariadny w kolorze 407 (miodowy taki) i wymyślam na bieżąco wzór, starając się zachować charakter oryginału.

sobota, 22 października 2011

Bulba przeklęta...

No i stało się... Chciałam odpocząć od frywolitek i wzięłam się za zaległości. Na pierwszy ogień poszła sukienka, którą przerabiam na bluzkę i ocieplacz "nakarczny". Dzianinka owej sukienki cienka, a każde oczko trzeba złapać, żeby się nie pruło. No i łapałam. Cały wieczór łapałam szydełkiem nr 0,6. A potem się okazało, że "złapałam" też ganglion. I mam piękną gulę na lewym nadgarstku, który teraz muszę oszczędzać.
Dziergam od czwartego roku życia i pierwszy raz spotyka mnie taka "rękodzielnicza" przypadłość. Uff, uff... Złe, niedobre coś. Buu...

czwartek, 20 października 2011

3. Sznurkowe opowieści - Lustro van Eycka

Ludzkie oko działa bardzo wybiórczo, oko aparatu - nie :) I to dlatego - nieświadomie* - uwieczniłam się (odzwierciedliłam?) na zdjęciu sznurkowego wisiora, a szklanozłote korale stały się moim "lustrem van Eycka". Pamiętacie Portret małżonków Arnolfinich? Tylko, że w malarstwie umieszczenie lustra na obrazie było środkiem artystycznego wyrazu, na który decydowali się twórcy (żeby wspomnieć jeszcze Velázqueza i Picassa), a nie - jak u mnie - dziełem przypadku...
*Bo oko, a w zasadzie mózg, nie przetworzył informacji o tym, że mój wizerunek znalazł się na cyfrowym odbiciu rzeczywistości.

środa, 19 października 2011

Wyzwanie ukończone, czyli wieczór czwarty i piąty

Skończyłam i jestem z tego niezmiernie zadowolona. Bo, po pierwsze - przydały mi się wszystkie tricki frywolitkowe, których się nauczyłam. Po drugie - dzięki użyciu tych tricków serwetka w zasadzie składała się z trzech "rzędów" i w związku z tym miałam tylko 6 końcówek nici do wciągnięcia w całej serwetce. Po trzecie - miałam już dość nitki Kaja (Ariadna), z którą się nie polubiłam. Po czwarte i najważniejsze - udało mi się podołać wyzwaniu i świetnie się przy tym bawiłam :)

poniedziałek, 17 października 2011

Wyzwania ciąg dalszy, czyli wieczór trzeci

Prace przy serwetce posuwają się do przodu. Jak widać zrobiłam wszystko, aby mieć jak najmniej nitek do pochowania: pierwszy raz supełkowałam jednocześnie na dwa czółenka i dwa kłębki. I było warto, bo mogłam przejść do następnego rzędu i mieć do schowania tylko dwie końcówki :)

sobota, 15 października 2011

Pewne wyzwanie... Wieczór pierwszy i drugi

Jakiś czas temu podjęłam wyzwanie, które polega na wykonaniu serwetki ze zdjęcia. Żeby nie było zbyt prosto, to zdjęcie przedstawia* frywolitkowy nadruk na metalowej tacy. Dla zarejestrowanych forumowiczów jest dostępne w nieco większym rozmiarze:)
*Wrzucam link do zaprzyjaźnionego bloga, bo link forumowy nie otwiera zdjęcia bez zalogowania.
Oto moje postępy w pracy nad serwetką:

czwartek, 13 października 2011

2. Sznurkowe opowieści - Brunhilda

Kolejny sznurkowy twór: wisior Brunhilda (tak, tak, ta od Nibelungów i Wagnera) - zdecydowanie "północny" w charakterze, lecz zbyt siermiężny dla Królowej Śniegu, bo złożyły się na niego tylko sznurek i szkiełka. Zostaję więc przy skojarzeniach z wojowniczą Walkirią :)

środa, 12 października 2011

Koronka frywolitkowa

Tym razem szkolna praca z koronki frywolitkowej: serwetka według wzoru "Arches" Marilee Rockley wykonana z nici Kaja (Ariadna), które nadają się raczej do robót szydełkowych. Frywolitka z nich wyczółenkowana jest miękka i wymaga jeszcze lekkiego krochmalenia. Oryginalny wzór musiałam dostosować do grubości nici i dodać jeden element raportu, więc środek składa się z siedmiu, a nie z sześciu kółeczek.

wtorek, 4 października 2011

1. Sznurkowe opowieści - Bursztynowy szlak

No i stało się... I nic już nie będzie takie, jak dawniej. Dzisiaj wystąpi przed Państwem teatrzyk frywolny w sztuce pod tytułem "Markiza wśród piratów", opowiadającej o tym, jak arystokratyczna frywolitka podążając bursztynowym szlakiem zbratała się z bawełnianym niebielonym sznurkiem :)
W skład wędrownej trupy weszli: sznurek gładki bawełniany w szpuli, pięć bursztynowych korali (średnicy 1 cm), pirackie czółno "dentystyczne" i czółenko zwyczajne, bieliźniane kółeczko plastikowe. I dwie ręce, nie całkiem lewe.